Ale, że kobieta w warsztacie?

1.Jak to się stało, że wybrałaś taką ścieżkę?

Trafiłam do warsztatu przez przypadek, zaczęło się od praktyk w 3 klasie technikum i szef przydzielił mnie do papierkowej roboty, w ogóle był zbity z tropu, że podesłali mu DZIEWCZYNĘ. Po dwóch godzinach sortowania faktur i kosztorysów moje ambicje zawodowe i alergia na kurz wzięły górę, poszłam i się postawiłam. Tak trafiłam na halę.

2. Czy było to duże wyzwanie? Jak Ci szła nauka na kursie, a potem dalsza praca?

Nie było to wyzwaniem. Od małego lubiłam auta, a przydzielono mnie na elektryka pojazdów ciężarowych, więc najcięższe co dźwigałam to kilkukilogramowy rozrusznik.

  1. Czy taka praca jest wymagająca/stresująca?

Akurat ekipa się bardzo udała, plus miałam fory u kierownika, więc o żadnym stresie nie było mowy. No dobra, na początku miałam tremę, ale to chyba każdy ma, prawda?

4. Czy taka praca bywa nudna?

Gdy nie było co robić, pomagałam mechanikom albo w „kanciapie elektryków” (pomieszczenie, do którego wstęp był wzbroniony dla większości) oglądaliśmy koncerty zespołów rockowych i metalowych z całego świata.

  1. Co lubisz w swojej pracy?

Każda ciężarówka jest inna i każdy kierowca wnosi pewne novum. Pewien pan z Rosji pokazywał, jak jego kolega zakopał się w Kazachstanie, gdy wzdłuż żwirowej drogi (bezdroża, bądźmy szczerzy) po środku pojawił się nagle rwący strumień i musieli go kilka godzin wyciągać. Byli panowie wiozący w chłodni tulipany z Holandii, albo wjechała nam ciężarówka załadowana sztachetami z sosny do płotów. Poczułam lasem!

6.Jakie są minusy pracy w takim zawodzie?

Czasami, żeby naprawić jakąś, pardon, pierdołę, trzeba kilka godzin mierzyć oporność w kablach, grzebać w nich, rozpruwać wiązki. Nie jest to nudne, bo cały czas człowiek się uczy, ale bywa uciążliwe. Weź tu sprawdź 50 bezpieczników. Niektórzy, niestety polscy kierowcy bywają chamscy lub natrętni i ciężko ich przegonić, próbują pouczać, wiedzą, a jak, najlepiej. To w takim razie bierz się pan za narzędzia i rób sobie! Albo jak wjechała śmieciarka… fuj! Problemem bywało też zapylenie, dla alergiczki to nie lada wyzwanie.

7. Poleciłabyś taki zawód innym kobietom?

Tak, ale takim, które nad złamanym paznokciem nie wylewają morza łez, nie brzydzą się być upapraną po łokcie w smarach, nie boją się skaleczyć od ostrych części typu końcówka przewodu. Dobrze też mieć dystans do siebie, swojej płci. Wojujące feministki nie wytrzymają psychicznie. Trzeba być gotową na delikatne, acz stanowcze odrzucanie zalotów i opiekuńczy stosunek szefostwa. Choć dla mnie troska kierownika była urocza. Aha, i kierowcy będą się dziwić, co tu robi kobieta.

8. Jakbyś miała drugi raz wybierać, poszłabyś tą ścieżką ponownie?

Tak, zdecydowanie. Żałuję, że nie mogłam tam zostać – studia dzienne.

9. Ja reagują inni, gdy mówisz czym się zajmujesz?

Szok, niedowierzanie, czasem szydzenie. Które się kończyło, gdy moja wiedza przekraczała danego „szpanera”. W klasie niestety wyczuwałam też zazdrość, że jako jedyna utrzymałam tam pracę po praktykach i że w ogóle mam pracę, do której chętnie szłam. Nie mogłam doczekać się końca lekcji i jak najszybciej jechałam, mimo że nie zarabiałam tam kroci. Na szczęście były też osoby, które mi kibicowały i nie przeszkadzało im, że kobieta pracuje przy ciężarówkach. Określam tych ludzi jako życzliwych i dobrze wychowanych.

Mój były, wtedy chłopak, był za to bardzo zazdrosny. Nie rozumiałam tego, on miał w swojej pracy kilka dziewczyn i nie robiłam mu o to awantur, nigdy. Dwa razy się zdarzyło, że bez zapowiedzi naszedł mnie w godzinach pracy. Może problemem był jego kompleks, że nie posiadał auta, a wszyscy moi współpracownicy i ja także, owszem?

10. Jak reagują współpracownicy na kobietę w zespole?

O dziwo, dobrze. Chłopaki przeszli moje oczekiwania. Zero sarkazmu, seksizmu, głupich docinek czy podtekstów. Kierowcy byli pozytywnie zdziwieni. Niektórzy Rosjanie wyrażali podziw, gdyż u nich kobiety w życiu by nie poszły pracować do warsztatu. Na praktykach jako jedyna miałam przywilej jeść ze stałymi pracownikami, koledzy z klasy jedli w oddzielnym pomieszczeniu. Może stąd ta zazdrość? A pracownicy? Żartowaliśmy, robili mi kawę czy herbatę, pomagaliśmy sobie wzajemnie, rozmawialiśmy na różne tematy. Nie wiem, czy tak jest wszędzie, czy to mi się poszczęściło. Wyniosłam stamtąd wiedzę i mnóstwo pozytywnej energii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.