Chciałam być marynarzem….

Krzysztof Krawczyk śpiewał…

„Chciałem być marynarzem
chciałem mieć tatuaże
podróżować, zwiedzać świat
pięknie żyć, garściami życie brać”

1.Jak to się stało, że zostałaś marynarzem?

Zostałam marynarzem w sumie przypadkiem. Od zawsze podobały mi się służby mundurowe, ale wiedziałam, że do policji czy straży pożarnej są trudne testy sprawnościowe i psychologiczne, którym mogę nie podołać. O uczelni morskiej powiedziała mi znajoma, która już tam studiowała i zachęciła, że to super przygoda, a co najważniejsze jest mundur. Tak wyszło, że trafiłam na Akademię Morską w Szczecinie.

2. Czy było to duże wyzwanie? Jak Ci szła nauka na kursie, a potem dalsza praca?

To było duże wyzwanie, ponieważ okazało się, że studia są bardzo wymagające i jest duża ilość przedmiotów przede wszystkim technicznych. Szło mi całkiem dobrze, miałam nawet stypendia naukowe, ale sporo czasu trzeba było poświęcić na naukę. Pierwsze praktyki na morzu, to w sumie były przyjemne, bo cała grupa była na statku, więc jakoś wesoło i bezboleśnie minęły. Natomiast pierwsze samodzielne praktyki, to było 5 miesięcy na statku wśród nowo poznanych osób, z daleka od domu i jeszcze także w takcie Świąt Bożego Narodzenia. Przeżycie ciężkie, ze względu też na pogrzeby bliskich osób, o których dowiadywałam się po fakcie, ze względu na brak zasięgu.

  1. Czy taka praca jest wymagająca/stresująca?

Praca marynarza, oficera jest bardzo wymagająca i stresująca. Po pierwsze ze względu na to, że jest się długi czas poza domem. Nie ma też często możliwości nagłego zjechania, gdy coś złego dzieje się w domu. Po drugie tęsknota, brak bliskości doskwiera każdemu na statku i różnie sobie ludzie z tym radzą. Praca ta jest też trudna, ze względu na to, że wchodzisz na burtę i spotykasz pierwszy raz ludzi, którym musisz zaufać i powierzyć swoje życie. Na morzu każdy członek załogi jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Zawsze musimy liczyć na siebie, dlatego dużo zależy od tego jak dobrze wykwalifikowani są ludzie i jak bardzo można na nich polegać. Trudne jest także to, że o ile w innych pracach kogoś możesz nie lubić i się z nim nie dogadywać, to wrócisz do domu po tych 8 czy 10 godzinach i resetujesz się z bliskimi. Na morzu widzisz tę osobę na każdym posiłku, w pracy, w czasie wolnym i musisz się z nią dogadać bo innego wyjścia nie ma, a zawsze coś może się stać i będziecie musieli na sobie polegać. Jest to praca stresująca i wymagająca, bo w portach są liczne kontrole, inspekcje, im wyższe stanowisko tym wyższa odpowiedzialność. Poza tym będąc oficerem wachtowym po pierwsze dowodzi się manewrami na stanowisku dziobowym lub rufowym. Trzeba patrzeć co się dzieje, czy z linami jest wszystko ok, zwracać uwagę na to jak zachowuje się statek, odpowiadać kapitanowi i wykonywać polecenia, ale przede wszystkim dbać o ludzi, którzy obsługują sprzęt. W jednej chwili może coś się komuś stać, a ciężko wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Prowadząc też statek podczas swojej wachty nawigacyjnej, trzeba zwracać uwagę na to co się dzieje dookoła, aby bezpiecznie przeprowadzić statek, dając załodze komfort spokojnego snu, przez to że na mostku jest odpowiedzialna osoba, która wszystkim zajmie się odpowiednio.

4. Czy taka praca bywa nudna?

Praca ta w żadnym wypadku nie jest nudna. Na morzu zawsze coś się dzieje, zawsze jest coś do zrobienia więc nie ma czasu na nudę. Może wydawać się to monotonne trochę ze względu na to że jest stały tryb: posiłek, wachta, czas wolny, posiłek, wachta, sen itp. Ale manewry portowe, czy inspekcje są urozmaiceniem stałego trybu pracy. Nigdy nie ma dwóch jednakowych dni na morzu, zawsze może coś ciekawego się wydarzyć.

  1. Co lubisz w swojej pracy?

W swojej pracy lubię to, że nie ma nudy i zawsze coś się dzieje. Odpowiedzialność, która spoczywa na mnie, działa motywująco. No i możliwość zobaczenia miejsc, na podróż do których pewnie normalnie nie było by mnie stać.

6.Jakie są minusy pracy w takim zawodzie?

Minusem na pewno jest to, że jest się daleko od domu i wiele nas omija, jak urodziny, święta, śluby itp. Także to, że nas nie ma z bliskimi, gdy tego najbardziej potrzebują.

7. Poleciłabyś taki zawód innym kobietom?

Nie wiem czy poleciłabym taki zawód innym kobietom. Jest to specyficzna praca w trudnych warunkach i męskim gronie. Każdy sobie sam musi odpowiedzieć na pytanie ile jest w stanie poświęcić i ile jest w stanie znieść. Bo najpierw trzeba myśleć zawsze o negatywnych stronach, a potem wziąć pozytywy pod uwagę, żeby się nie zawieść.

8. Jakbyś miała drugi raz wybierać, poszłabyś tą ścieżką ponownie?

Jakbym wybierała drugi raz to też bym poszła tą ścieżką, ale skręciłabym w inną odnogę, aby zmienić tylko firmy w których pracowałam.

9. Ja reagują inni, gdy mówisz czym się zajmujesz?

Ludzie są zaciekawieni tym zawodem, pytają o to dlaczego tak wybrałam, jak to wygląda i ile zarabiam. Ot ludzkie rozterki.

10. Na czym polegała Twoja praca?

Kobieta na morzu to duże wyzwanie dla obu stron, bo chociaż pracuje nas coraz więcej, to zdecydowanie jest to męski świat. Mężczyźni reagują różnie, najczęściej przychylnie, ale niektóry potrzebują czasu, aby przekonać się, że kobieta może być tak samo dobrym fachowcem jak mężczyzna. Potem wziąć pozytywy pod uwagę, żeby się nie zawieść.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.