2.05.1994 na długo zapisze się na tragicznych kartach historii katastrof drogowych z udziałem autobusów w Polsce.
Autobus Autosan H9-21 należący do Gdańskiego PKS w dniu wypadku miał 11 lat. Był to autobus wyprodukowany w 1983 roku, na kilka miesięcy przed wypadkiem przeszedł kapitalny remont.

Autosan H9-21 to model, który może przewozić 51 osób. 39 na miejscach siedzących oraz 12 stojących.
Jednak wiadomo jak to bywa. Każdy chce jechać, mało kto toleruje odmowę. Podczas felernego kursu w wozie znajdowało się 75 osób. Niestety na liniach podmiejskich to normalne. Kierowcy często uginali się pod naciskiem próśb pasażerów, gdy odmawiali zabrania nadliczbowych pasażerów, Ci potrafili się poskarżyć do dyrektora i sypały się nagany – wspomina kierowca.
W dniu wypadku autobus był prowadzony przez doświadczonego kierowcę, pana Jerzego Miarczyńskiego. Tego dnia miał wykonać 2 kursy, niestety nie udało mu się dokończyć zmiany. Około 17:50 rozpoczął się tragiczny w skutkach kurs w Zaworach.
Tragiczne zdarzenie rozegrało się na prostej drodze, niedaleko przystanku w Gdańskich Kokoszkach. Kierowca na prostym odcinku drogi zdecydował się na manewr wyprzedzania. Wg biegłych prędkości autobusu oscylowała w granicach 50-60 km/h. Kierowca w późniejszych zeznaniach twierdził, że jechał dużo wolniej. Po powrocie na swój pas ruchu, pod wpływem ciśnienia jak i obciążenia pojazdu przednia opona wystrzeliła. Każdy kogo spotkała taka sytuacja wie jak pojazd zachowuje się w ta

kiej sytuacji. Niestety tu miała ona tragiczny koniec. Autobus z ogromną siłą wbił się w drzewo rosnące obok drogi. Ciekawostką jest, że autobus nie rozpadł się na kawałki czy złożył w harmonię tylko został rozcięty. Drzewo wbiło się w autobus jak o ironio robi to siekiera wbijająca się właśnie w pień drzewa. Autobus został rozcięty na 4 metry w głąb konstrukcji.

Pomocy rannym udzielali przypadkowi kierowcy jadący tą trasą. Liczba poszkodowanych była tak duża, że służby medyczne przybyłe na miejsce zdarzenia nie wiedziały od kogo zacząć.
– To, co zastaliśmy to był po prostu koszmar. Tego się nie da opowiedzieć, opisać słowami. Ciała rannych, ofiar porozrzucane wzdłuż drogi po jednej i po drugiej stronie, w autobusie pomiażdżone ciała. W najgorszym horrorze sobie tego wyobrazić nie można – mówił medyk, który uczestniczył w akcji ratunkowej.
Ciała ofiar były układane na trawie przy drodze. Na miejscu zginęły 25 osoby, reszta poszkodowanych była w bardzo złym stanie. Całkowity bilans zabitych to 32 osoby.
Śledztwo prowadzone było przez Prokuraturę Rejonową w Gdańsku, która winą za katastrofę obarczyła:
- kierowcę – ponieważ miał umyślnie sprowadzić niebezpieczeństwo na pasażerów i tym samym nieumyślnie ją spowodował
- zastępcę dyrektora do spraw technicznych oraz mistrza stacji obsługi technicznej PKS-u w Gdańsku – za dopuszczenie do użytku pojazdu, który spowodował zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego
Feralne drzewo wycięto w lutym 2008 roku. W miejscu katastrofy postawiono krzyż oraz tablicę pamiątkową z wyrytymi imionami i nazwiskami ofiar tragedii. Nie ma dnia, by nie palił się tam choć jeden znicz.
Nieznane katastrofy-Ostatni kurs:

Do poczytania oraz żródła:
Rozcięty? Masakra, to musiało wyglądać tragicznie. Każdy wypadek mnie potrafi poruszyć. To przykre, że wiele osób ginie w taki sposób. Szczerze mówiąc o Katastrofie w Kokoszkach dowiedziałam się z twojego bloga. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam
blog youtube(subskrybuj)