Wachta na statku.

Wstaję o 7. Szykuję się na poranną wachtę. O 7 30 schodzę na messę na śniadanie, a potem prosto na mostek na moją 4 godzinną wachtę. Zapoznaje się z panującymi warunkami i przejmuję ją od Starszego Oficera. Do 12 jestem na mostku, prowadzę statek ( na autopilocie, ale trzeba pilnować kursu), wymijam statki, nanoszę aktualną pozycję, sprawdzam działanie urządzeń do nadawania w niebezpieczeństwie itp.. Gdy zachodzi taka potrzeba, to wykonuję manewr antykolizyjny, aby bezpiecznie wyminąć się z innym statkiem i wracam na poprzedni kurs. Sprawdzam też pogodę, aktualizuję mapy pogodowe, wypełniam Dziennik Okrętowy, stosownymi danymi, ale przede wszystkim nawiguję.

O 12 moją wachtę przejmuje Drugi oficer, a ja schodzę na obiad. Po obiedzie odpoczywam i np. idę na pokład zakonserwować część rurociągu pożarowego. W swoich obowiązkach mam utrzymanie w idealnym stanie dział pożarowy i ratunkowy i w wolnych chwilach tym się zajmuję. Konserwuję aparaty oddechowe, sprawdzam daty ważności sprzętu, maluję rurociągi, przeglądam gaśnice itp. O 17 jem kolację i idę się zdrzemnąć. Ponownie mam wachtę od 20 do 24.

Jeżeli jesteśmy w porcie to swoją wachtę mam od 16 do 24, wtedy nadzoruję czynności przeładunkowe, prowadzę operacje balastowe statku oraz rozmawiam z pracownikami portowymi i przekazuje stosowne informacje Starszemu Oficerowi lub Kapitanowi. Podczas manewrów cumowania lub odcumowania, dowodzę na rufie. Wydaję polecenia marynarzom, zgodnie z poleceniami Kapitana i dbam o ich bezpieczeństwo. Zwracam uwagę na statek, na „zachowanie” lin itp.

Sytuacje, które dały mi w kość to na pewno, gdy zmarły mi dwie bliskie osoby przed Świętami Bożego Narodzenia, a ja dowiedziałam się o tym dopiero po pogrzebach. Był to dla mnie trudny czas, szczególnie, że spędzałam go pierwszy raz tak daleko od domu, z obcymi ludźmi.

Drugą trudną sytuacją, było odwrócenie się ode mnie części załogi, która obwiniła mnie o to, że kapitan wysłał marynarza nadużywającego alkoholu do domu. Było to na mojej wachcie, już nie pierwszy raz, kiedy przyszedł mocno pod wpływem do pracy i gdyby coś się stało byłaby to moja odpowiedzialność.

Miłe sytuacje, miały miejsce gdy jeszcze byłam studentką i odbywałam praktyki na statkach i słyszałam słowa uznania od oficerów, że z takim kapitanem jakim będę ja chcieli by w przyszłości pracować. Także słowa uznania od pilotów, za dobre umiejętności sterowania, w trudnych warunkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.